Bardzo popularne ostatnimi czasy stały się przeróżne "mleka" roślinne. Próbuję i ja, choć moim zdaniem woda, która powstaje ze zmielenia w niej orzechów, jest ciągle tą samą wodą, tylko że mętną i o bardzo delikatnym smaku. Nic a nic nie ma to niestety wspólnego z mlekiem. Jedyne słuszne zastosowanie "mleka", jakie udało mi się odkryć, to ugotowanie na nim jaglanki. Kasza faktycznie przechodzi smakiem orzechów lub kokosu i smakuje ciekawiej.
Dzisiaj dałam szansę moim ulubionym nerkowcom.
1 szklankę orzechów zalałam wodą źródlaną i odstawiłam na 1 dzień.
Następnie przecedziłam orzechy, wsypałam je do blendera, zalałam 2 szklankami czystej wody źródlanej i zmiksowałam przez dłuższą chwilę. Powstałą papkę odcedziłam, zalałam ponownie 1 szklanką, znów zmiksowałam i jeszcze raz odcedziłam.
Mleko, a raczej woda, nie zachwyca smakiem. Zapach już lepiej. A i z pozostałą papką zmielonych orzechów też mam problem - straciły smak orzechów, w sumie to nie wiadomo, co z tym zrobić. Próbowałam wcześniej z orzeszków ziemnych zrobić kruche ślimaczki, z pozostałości po orzechach włoskich - ciasteczka orzechowe, a co zrobię z nerkowców - jeszcze przemyślę.
Pewnie jak ktoś ma problem z laktozą, może się ratować takimi "mlekami". Dla mnie zachwyt internetowego światka nad domową produkcją mleka roślinnego pozostaje wciąż zagadką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz