Wpaść w połowie lutego na połów karpia? Akurat likwidowano okoliczny staw i odławiano resztkę (nie)szczęśliwców, którym nie było dane znaleźć się na wigilijnym stole. A że sezon nie po temu, to karpie dostaliśmy również w niesezonowej cenie. Do tego już wypatroszone, więc nic, tylko włożyć do zalewy i po kilku dniach uwędzić w wędzarni w ogródku.
Przepis należy do tajnych przepisów męża i taty, którzy po kryjomu spiskują najpierw przy rozdrabnianiu ziela angielskiego, a później przy przygotowywaniu drewna do wędzarni i oczywiście przy samym wędzeniu. Dlatego dziś tylko zdjęcia na smaczek.
A smaczek? Boski! Niektórzy twierdzą, że mięso karpia nie jest smaczne. Moim zdaniem wędzony karp bije na głowę inne ryby!
Łatwo przyswajalne białko, nienasycone kwasy tłuszczowe, niezbyt duża kaloryczność, witaminy B, A i D - to taki bonus od naszego zaimportowanego z Chin kolegi. Jeżeli tylko ktoś ma okazję, polecam spróbować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz